Torturowanie Snape’a rozpoczęte:
Dzień pierwszy: Wielka Sala
W porze obiadowej uczniowie przebywali w Wielkiej Sali spożywając posiłek. Każde krzesło przy Stole Nauczycielskim było zajęte przez pedagogów, wliczając Snape’a.
- Harry, gotowy? – wyszeptała Hermiona, a biedny Harry mógł jedynie skinąć na potwierdzenie. – Dobrze, zaczynamy!
Hermiona otworzyła gwałtownie drzwi do Wielkiej Sali i wykrzyknęła:
- Profesorze Snape! Profesorze Snape! Złapałam go! Złapałam Harry’ego Pottera tak jak pan chciał! – szarpała i ciągnęła coś za sobą.
Wszyscy obecni wstali by zobaczyć co, albo kogo, wciągała i wybuchli śmiechem, kiedy ujrzeli Harry’ego, kompletnie związanego i zakneblowanego. W jakiś sposób zdołała przyciągnąć go do Stołu Nauczycielskiego, gdy nauczyciele albo patrzyli na nią zaszokowani albo śmiali się, za wyjątkiem Snape’a, który miał ochotę ją udusić, zamiast tego jednak się uśmiechał. Zdecydował, że dopóki ona się nie podda, on będzie grał z nią.
- Brawo, panno Granger! – powiedział jedwabiście przeciągając samogłoski. – Dokładnie jak tego oczekiwałem. – Obszedł stół i odebrał linę, na której ciągnęła Harry’ego. – Zabiorę go stąd – i począł wyciągać Harry’ego z Wielkiej Sali przez boczne drzwi.
Hermiona popatrzyła na Rona, który był tak samo zaskoczony jak i zaniepokojony o przyjaciela i szybko podeszła do niego.
- Bogowie! Co ja zrobiłam? – zapytała.
- Hermiona, jeśli Snape nie zabije Harry’ego, on zabije ciebie! – wydyszał Ron, gdy razem wpatrywali się w drzwi, przez które został wyciągnięty. – Chodźmy!
Wybiegając przez nie by ratować przyjaciela, przelotnie dostrzegli skręcającego za róg Snape’a i Harry’ego za nim. Biegnąc tak szybko, jak tylko byli w stanie, zatrzymali się gwałtownie za zakrętem, ponieważ profesor i Harry zniknęli. Przebiegli jeszcze kilka korytarzy, jednak były one puste.
- Co my teraz zrobimy? – panikował Ron.
- Nie zabije Harry’ego! Tyle wiem, ale martwię się o miejsce, w którym może go zostawić – powiedziała Hermiona.
Gdy wrócili do Wielkiej Sali, Ron chwycił Hermionę za rękaw i wskazał na Stół Nauczycielski. Snape już wrócił i jadł obiad. Popatrzyli na stół Gryffindoru, ale Harry’ego wciąż nie było.
Obchodząc swój stół, Ron zapytał
- Kiedy wrócił Snape?
- Jakieś dwie minuty temu – odpowiedziała mu Ginny. – Gdzie Harry?
- Nie wiemy – powiedziała Hermiona. – Potrzebujemy pomocy w poszukiwaniach.
Około dziesięciu Gryfonów wstało i wyszło za Hermioną i Ronem z Wielkiej Sali. Po dokładnym przeszukaniu zamku, wyszli na błonia.
- PATRZCIE! – zakrzyknął Seamus. – NA WIEŻY PÓŁNOCNEJ! – Wszyscy spojrzeli w górę i zobaczyli Harry’ego, wiszącego na linie, na której ciągnął go Snape.
- Bogowie! – lamentował Ron, wyciągając różdżkę i celując nią w przyjaciela.
- Co zamierzasz zrobić? – zapytała Hermiona, ciągnąc jego ramię w dół.
- Nie wiem, ale musimy coś zrobić! – prosił Ron.
- RELASHIO! – usłyszeli i zobaczyli czerwony promień, który poleciał w kierunku Harry’ego, ale minął go o kilka stóp. Wszyscy odwrócili się by zobaczyć Snape’a uśmiechającego się sarkastycznie. Jeszcze raz wycelował różdżką i krzyknął:
- RELASHIO! – tym razem trafił bliżej.
- ZWARIOWAŁEŚ! – krzyknęła Hermiona.
Snape uśmiechnął się ponownie celując i wykrzyknął:
-RELASHIO! – tym razem trafił dokładnie w cel i Harry spadł na ziemię.
- NIEEEEE! – wrzeszczeli Gryfoni, biegnąc w kierunku chłopaka. W tym momencie Harry nadszedł od strony głównego wejścia, sprawiając, że wszyscy zastygli w zdumieniu.
- Co się dzieje? – spytał.
- Harry! Ale- ale- ale- to wszystko, co Ron był w stanie wymówić.
- Gdzie byłeś? – zapytała Hermiona.
- W kuchni. Snape kazał mi tam zostać, dopóki bariery, które postawił, nie znikną. Potem mogłem sobie pójść – wyjaśnił, patrząc na ich zszokowane twarze. – A co?
Hermiona uściskała go i oświeciła, co się stało. Harry wytłumaczył im, że Snape wziął naleśnika z kuchni i transmutował go w kukłę z czarnymi włosami. Kiedy wszyscy się w końcu uspokoili, nieźle się uśmiali, jednak wypadki tego popołudnia jeszcze bardziej zdeterminowały Hermionę do dręczenia Snape’a.
Dzień drugi: podwójne Eliksiry
Gryfoni i Ślizgoni wchodzili do klasy, kiedy zauważyli niepokojącego misia pluszowego, siedzącego na biurku Snape’a i zaczęli chichotać. Kiedy profesor jak burza wpadł do pomieszczenia, niedźwiadek zaczął mówić dziecinnym głosikiem:
- „Mam na imię Kizio Mizio i należę do małego Severusia Snape’a. Bawi się ze mną i przytula każdej nocy i przyciska do siebie, kiedy jest przestraszony. Razem warzymy eliksiry, ponieważ jest zbyt wredny by mieć przyjaciół, mimo to kocham go.”
Snape przyspieszył kroku, wyciągając różdżkę i przemieniając misia w puch, który teraz opadał, zatrzymując się na uczniach.
Hermiona szybko wstała i wsparła ręce na biodrach.
- Severusie pfff Snape’ie! Co by na to powiedziała twoja matka? – wykrzyknęła surowym głosem. A on tylko patrzył na nią i kontynuował swój wykład.
Hermiona spojrzała zdezorientowana na Rona i Harry’ego, ponieważ nauczyciel nie odebrał jej nawet punktu.
Uczniowie pośpiesznie zaczęli warzyć swoje eliksiry, natomiast Snape pozostał na drugim końcu klasy, mając nadzieję na uniknięcie ewentualnych dokuczliwości ze strony Hermiony. Zauważył, że Goyle zamierza dodać płynnych odchodów żuka zamiast sproszkowanych nóg pająka.
- PANIE GOYLE! – Snape dopadł do niego i stanął dokładnie przed przerażonym uczniem, gotowy do krzyku.
- Severus, bierz go! – zawołała Hermiona, a klasa wybuchła śmiechem. Popatrzył na nią wściekle, bez wysiłku kłócącą się z nim, nigdy nie przerywającą kontaktu wzrokowego.
- Panno Granger – zaczął zabójczym sykiem – tolerowałem pani brawurowe zachowanie wystarczająco długo!
Hermiona głośno ziewnęła, przeciągnęła się i westchnęła, wyglądając na bardzo znudzoną.
- Przykro mi, Severusie, ale drżenie ze strachu to przeszłość. Nie możesz mnie już przestraszyć – powiedziała, westchnięciem okazując swoje rozczarowanie.
- Panno Granger! – jego głos odbijał się od ścian klasy i korytarza.
- Rozmawialiśmy już o twoim temperamencie – stwierdziła spokojnie. – Musisz zrobić sobie przerwę. Sevuś, stań twarzą to ściany.
- NA WIELKIEGO SALAZARA, WYNOŚ SIĘ Z MOICH ZAJĘĆ I NIGDY NIE WRACAJ!!! – żyły na jego czole pulsowały, gdy Hermiona marudząc zbierała swoje książki i wkładała je do torby. Wolno idąc do drzwi, obróciła się i uśmiechnęła złośliwie do niego.
- Oszukujesz mnie? – spytała, słysząc jak klasa wstrzymuje oddech.
- Co takiego? – zakrzyknął, zszokowany jej pytaniem
- Nie dałeś mi szlabanu, więc myślę, że chcesz by ktoś inny dotrzymał ci towarzystwa – powiedziała od niechcenia, puszczając mu oczko przed wyjściem.
Po drugiej stronie drzwi, Hermiona stanęła wciąż zaszokowana własnym zachowaniem. „Merlinie! Właśnie zostałam wyrzucona z Eliksirów!” myślała, próbując wymyślić, co powinna teraz zrobić.
- Panno Granger, mogę prosić na słówko? – spytał Dumbledore, który pojawił się nagle obok niej.
- Oczywiście, panie dyrektorze – w oczekiwaniu na wykład, Hermiona weszła za nim do pustej klasy.
- Panno Granger, obserwowałem pani każdorazową aktywność na Eliksirach – zaczął, uśmiechając się do zaczerwienionej Hermiony. – I muszę przyznać, że od dawna nie miałem tak doskonałej rozrywki!
- Proszę pana?
- Jesteś świadoma potrzeb zdrowotnych Severusa i wiem, że zaproponowałaś mu swoją pomoc przy warzeniu eliksiru. Nawet jeśli tego nie przyzna, on potrzebuje pani wsparcia, panno Granger. Poinformowałem go, że dopóki go nie zaakceptuje, nie może odebrać pani punktów ani dać szlabanu. Zrobiłem to, gdyż byłem pewien, że uczyni pani jego życie tak przykrym jak to tylko możliwe, zanim się nie ugnie. Mam rację?
- Tak, proszę pana – uśmiechnęła się.
- Swoje zadanie wykonujesz znakomicie! – zachichotał. – W normalnej sytuacji położyłbym temu kres już pierwszego dnia, ale stan Severusa pogarsza się i może go nawet zabić – jego głos spoważniał. – Hermiono, rozmawiałem z uzdrowicielami ze Świętego Munga, ale oni twierdzą, że odbudowanie nerwów jest niemożliwe. Potrzebujemy pani zdolności. Musi pani także zrozumieć, że bez względu na to co się stanie, pani wysiłki zostaną docenione, a pani nie będzie miała żadnych powodów by się obwiniać, jeśli nie znajdziemy tego lekarstwa. Czy wyraziłem się jasno?
- Tak, proszę pana – potwierdziła Hermiona, czując zimny dreszcz, przebiegający jej wzdłuż kręgosłupa, kiedy zdała sobie sprawę z powagi sytuacji.
- Czy ma pani jakieś pytania?
- Nie, proszę pana, ale profesor Snape właśnie wyrzucił mnie ze swoich zajęć i powiedział, że mam na nie nie wracać.
- Jednak pozwoli ci wrócić, – Dumbledore uśmiechnął się – albo będzie zmuszony udzielać ci indywidualnych lekcji każdej nocy w lochach!
- Dziękuję panu – odpowiedziała. Skinął jej i rozeszli się do swoich zajęć.
Ha! Dumbledore to może szantażować Snape'a! Hermiona jest strasznie bezczelna. To było rozwalające. Z zapartym tchem czekam na nową notkę ;D
OdpowiedzUsuńPozdro ;D