Zemsta
Hermiony
Hermiona, Ron i Harry zaczynali swój siódmy rok nauki w Hogwarcie. Nie było już Voldemorta i cała trójka, wraz z czarodziejską społecznością, mogła zacząć cieszyć się życiem, zamiast bać. Trio siedziało właśnie na podwójnych Eliksirach ze Ślizgonami, pierwszej lekcji w semestrze. Profesor Snape, który od czasu śmierci Voldemorta był jeszcze większym bydlakiem, znajdował się w jednym ze swoich okropnych nastrojów.
- POWIEDZIAŁEM: POKROIĆ ŻUKI! NIE POKRUSZYĆ, PANIE WEASLEY! – zagrzmiał profesor. – PANIE MALFOY, JEŻELI BĘDĘ ZMUSZONY PRZYPOMNIEĆ PANU JESZCZE RAZ, BY NIE FLIRTOWAŁ PAN Z PANNĄ PARKINSON, TRANSMUTUJĘ PANA WE FRETKĘ!
- Jasna cholera! – szepnął Ron. – Co go ugryzło?
- Nie mam pojęcia – odszepnęła Hermiona - ale rób tak, jak ci każe i...
- PANNO WIEM-TO-WSZYSTKO GRANGER! ILE RAZY MAM PANI PRZYPOMINAĆ, ŻE NIE. WOLNO. ROZMAWIAĆ. PODCZAS. WARZENIA. ELIKSIRÓW? – Z każdym słowem robił jeden krok do przodu.
Dziewczyna skrzywiła się, skupiając swój wzrok na eliksirze.
- Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów! – wysyczał, stojąc tuż przed nią i obserwując każdy jej ruch. Ślizgoni odetchnęli z ulgą, kiedy Snape zajął się Hermioną, ponieważ jego dzisiejsze okrucieństwo objęło wszystkie domy, nie wyłączając Slytherinu.
Hermiona wzięła głęboki wdech i wypuściła powoli powietrze, nie zaprzestając cięcia składników potrzebnych do eliksiru, podczas gdy profesor się nie ruszał. Jego pełne nienawiści oczy skupiły się na niej, czekając, błagając, by zrobiła choćby jeden błąd. Genialna czarownica, jaką z pewnością była Hermiona, zdołała uwarzyć eliksir perfekcyjnie, doprowadzając Snape’a do jeszcze większej wściekłości.
- JESTEM PROFESOREM, A WY UCZNIAMI! ŻĄDAM SZACUNKU! – krzyknął nauczyciel. – GRYFFINDOR TRACI DWADZIEŚCIA PUNKTÓW! ZA PANI OCZYWISTE POPISYWANIE SIĘ, PANNO GRANGER! – wysyczał i skierował się na przód klasy, by znów obserwować Ślizgonów.
Kiedy lekcja wreszcie się skończyła, Harry i Ron wyszli z klasy i czekali na Hermionę.
- Za co to wszystko, cholera, było? – zapytał Harry.
- A ktoś mógłby powiedzieć, że życie będzie lepsze, kiedy nie będzie już Sami-Wiecie-Kogo – powiedział Ron. – Ten bydlak jest gorszy niż kiedykolwiek przedtem. I widzieliście jego włosy? Obrzydliwe!
- Myśli, że jest taki wyniosły i wszechwładny – Hermiona przeszła koło nich mamrocząc pod nosem. - Już ja mu pokażę kto tu jest wyniosły i wszechwładny. Poczekajcie, a zobaczycie. Chce szacunku, to już ja mu go pokażę!
Szła dalej, nie przejmując się tym, że jej najlepsi przyjaciele patrzyli na nią, jakby właśnie postradała zmysły. To musiało być naprawdę coś, skoro wkurzyło ją tak, by zaczęła mamrotać do siebie pod nosem, a Snape najwyraźniej dokonał tego podczas tylko jednej lekcji.
Harry i Ron podążali tuż obok niej, podczas gdy ona szła, mówiąc do siebie cicho o tym, jak to ona mu pokaże ten szacunek, którego tak bardzo żąda. Weszli do pokoju wspólnego Gryffindoru i usiedli. Dziewczyna nagle zamilkła, a szelmowski uśmieszek wypłynął na jej twarz.
- Co kombinujesz, Hermiona? – zapytał Ron.
- Zobaczycie – odpowiedziała. - Zobaczycie.
I cała trójka zaczęła odrabiać zadania domowe.
Po godzinie, Hermiona zapytała:
- Która godzina?
- Prawie piąta, czas na kolację – odpowiedział Harry.
- Dobrze. Wy dwaj idźcie. Ja was dogonię – powiedziała.
- Ale, Hermiono... – zaczął Ron.
- Po prostu idźcie.
Chłopcy poddali się i poszli na obiad. Dziewczyna skierowała się do swojego pokoju i wzięła garść ziemi z doniczki jednego z jej kwiatów, włożyła ją do małego woreczka i podążyła do lochów. Wiedząc, że profesor Snape jest zawsze punktualny, widziała go jak opuszczał swój gabinet i odwracając się szybko pobiegła ile sił w nogach w stronę Wielkiej Sali. Zatrzymując się w progu, rozsypała ziemię na podłodze, wymruczała kilka zaklęć i pobiegła szybko na swoje miejsce.
- O co w tym wszystkim chodziło, Hermiono? – zapytała ją Ginny razem z Harrym i Ronem, którzy śledzili każdy jej ruch.
- Zobaczysz. Mam tylko nadzieję, że zadziała. Nie miałam okazji, by to przetestować – odpowiedziała, niecierpliwie czekając na pojawienie się Snape’a. – Nadchodzi – wyszeptała.
Ku ogólnemu zdziwieniu, ziemia zamieniła się w płatki czerwonych róż, które zaczęły rozsypywać się metr przed stąpającym po nich mistrzem eliksirów, tworząc kwiatowy dywan wszędzie gdzie stanął.
Na początku niczego nie zauważył. Szedł długimi krokami w stronę stołu nauczycielskiego, ale kiedy usłyszał kilka chichotów i parsknięć, zwolnił. Patrząc na uczniów, zobaczył, że pokazują jego stopy i śmieją się. Spojrzał w dół, by zobaczyć rozrzucone przed nim płatki róż i zatrzymał się nagle. Zmienił kierunek, ale płatki nadal rozsypywały się przed nim. Patrząc na uczniów spode łba usiłował znaleźć odpowiedzialnego.
Kierując się raz jeszcze w stronę stołu nauczycielskiego, zajął swoje miejsce obok dyrektora.
- Ach, róże jak dla króla! – powiedział Albus z dziwnym błyskiem w swoich niebieskich oczach.
- Ugryź się! – odwarknął Snape, nakładając sobie jedzenie na talerz.
Nadal było słychać chichot, kiedy płatki zaczęły gromadzić się coraz większą stertą wokół stóp profesora. Po jakichś dziesięciu minutach zaczęły wysypywać się na stół. Snape rzucił swój widelec i wstał, gapiąc się w stronę Gryfonów, wiedział, że mieli z tym coś wspólnego. Odwrócił się i wyszedł z Wielkiej Sali.
- Hermiona! – wykrzyknął Harry. – To było genialne!
- Serio, nie widziałem czegoś tak dobrego od czasu, kiedy Malfoy był fretką! – zgodził się z przyjacielem rudzielec.
- Należało mu się – odparła chłodno dziewczyna. – Nie mam zamiaru dłużej znosić jego humorów.
- Jak długo te płatki będą go prześladować? – zapytała Ginny.
- Miałam tylko tyle czasu, by pojawiały się w obrębie Wielkiej Sali – odpowiedziała Hermiona, nakładając sobie kawałek zapiekanki i zaczynając jeść.
- Co jeszcze masz dla niego zaplanowane? – zapytał Ron.
- Słyszałeś kiedyś powiedzenie „Oko za oko, ząb za ząb”? – zapytała w odpowiedzi.
- No – odrzekł Ron, uśmiechając się szeroko.
- Będę się mścić tylko wtedy, kiedy Snape mnie obrazi, ośmieszy, nie doceni, albo będzie dla mnie wredny – wysyczała cicho.
- A co z nami? – zapytała Ginny.
- Ach, jesteście bardziej, niż mile widziani jeżeli chcecie się dołączyć do zabawy. Podsunę wam nawet kilka pomysłów, jeśli na was też będzie się wyżywał – powiedziała Hermiona. Grupa zaczęła się zastanawiać, jakimi sposobami można uprzykrzyć Snape'owi życie. Pod warunkiem, że sam zacznie.
Kiedy wychodzili z Wielkiej Sali, dalej zaśmiewali się z różanych płatków i nie zauważyli wysokiej postaci, ukrytej w cieniu wejścia do najbliższej klasy.
- Gryffindor traci dwadzieścia punktów – wysyczał mistrz eliksirów.
Cała czwórka jak na komendę odwróciła się w jego stronę, zobaczyli skrzyżowane na piersi ręce i groźne spojrzenie.
- Za co? – zapytał Ron.
- Za zbyt głośne zachowywanie się w korytarzu – warknął. – I kolejne dwadzieścia punktów za podważanie autorytetu nauczyciela. - Ronowi opadła szczęka i Harry musiał dźgnąć go łokciem w bok, żeby się opanował. – Zachowujecie się tak, jakbyście mieli tutaj przyjęcie, a powinniście odrabiać prace domowe! Natychmiast wracajcie do pokoju wspólnego!
Cała czwórka odwróciła się na pięcie, mrucząc pod nosem inwektywy. Kiedy weszli do pokoju wspólnego, rozsiedli się przed kominkiem.
- Ja rozumiem to, że szpiegowanie dało mu popalić, ale, na gacie Merlina, wojna się skończyła! – powiedział Ron z trudem łapiąc powietrze.
- Skoro myślał, że mamy imprezę w korytarzu, to ja mu pokażę prawdziwą prywatkę – rzekł Harry. – Ginny, ty masz zdolności plastyczne, pomożesz mi?
- Jasne – zaszczebiotała Ginny, czerwieniąc się na samą myśl, że Harry potrzebuje jej pomocy. Była w nim zakochana od pierwszego dnia, kiedy go zobaczyła i w każdej chwili mogła zrobić dla niego wszystko.
- Co zrobimy? – zapytał podekscytowany Ron.
- Razem z Hermioną zajmiecie się dekoracjami – odpowiedział Chłopiec-Który-Przeżył, zapraszając ich gestem, by się zbliżyli. – Zrobimy tak... – Wytłumaczył im cały plan ze wszystkimi detalami, zmuszając swoich przyjaciół do niekontrolowanego chichotu, czy okazjonalnych wybuchów śmiechu. – Czy są jakieś pytania? – zapytał Harry, na co grupa zgodnie pokręciła przecząco głowami. – Dobrze, wszyscy powinni być gotowi na następne podwójne eliksiry – zadrwił chłopak.
***
Podczas obiadu Wielka Sala wypełniona była po brzegi rozgadanym tłumem uczniów, omawiających swoje lekcje. Brunatna sowa wleciała do pomieszczenia, niezauważona przez większość uczniów. Wylądowała przed profesorem Snape’em, który niepewnie odwiązał kartkę od nóżki ptaka, rozglądając się dookoła i zastanawiając się nad tym, kto jest za to odpowiedzialny, ale niewiele osób zauważyło cokolwiek.
Kiedy otworzył kartkę, wleciało więcej sów, które wylądowały przed każdym nauczycielem przy stole nauczycielskim. Dopiero teraz większość uczniów zauważyła, że coś się dzieje. Snape spojrzał na kartkę i odkrył, że jest to zaproszenie urodzinowe. Na pierwszej stronie znajdował się obrazek wielkiego, czarnego psa wyprowadzanego na spacer przez wysokiego osobnika w czarnych szatach, który bardzo przypominał jego samego. Burknął coś pod nosem, kiedy otwierał kartkę.
Czas na Imprezkę!
Zostałeś zaproszony na przyjęcie urodzinowe
Syriusza Blacka!
Kiedy: Środa
Gdzie: Klasa Eliksirów
Dlaczego: Ponieważ Syriusz jest moim najlepszym przyjacielem!
Przyjęcie wyprawia:
Severus Snape
mistrz eliksirów.
Reszta profesorów zaczęła się śmiać, gdy przeczytała swoje zaproszenia.
- O której godzinie, Severusie? – zapytała McGonagall.
- Co mam przynieść? – dopytywała się pani Hooch.
Snape rzucił im gniewne spojrzenie i zaczął je ignorować. Ostrożnie przyglądał się uczniom, ale żaden nie wyróżniał się z tłumu.
***
Wychodząc ze swoich kwater, Severus Snape masował sobie skronie. Ból głowy, którego nabawił się na ostatniej lekcji, nie przeszedł, wręcz przeciwnie, zdawał się pogarszać z każdym krokiem, który przybliżał go do klasy eliksirów, w której oczekiwali na niego Gryfoni i Ślizgoni. „Bogowie dopomóżcie” pomyślał, gdy za pomocą zaklęcia, robiąc wiele hałasu otworzył drzwi.
Złoto-bordowe balony oraz urodzinowa muzyka, która dobiegała z klasy, zaszokowała go.
- CO TU SIĘ, DO JASNEJ CHOLERY, DZIEJE?! – wrzasnął, ale nikt ze zgromadzonych go nie usłyszał, dopóki nie pozbył się wszystkich balonów i nie wyłączył muzyki jednym machnięciem różdżki.
Cała klasa spojrzała na niego próbując się uśmiechać, ale widać było, że trzęsą się ze strachu w oczekiwaniu na jego reakcję. Gdy przyjrzał się dokładnie, zauważył, ze każda obecna w pomieszczeniu osoba trzymała w ręku zaproszenie, identyczne z tym, które on sam otrzymał na obiedzie. Nawet Ślizgonów bawił ten dowcip, gdyż Snape bezlitośnie odbierał im punkty i rozdawał szlabany.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że profesor nie wytrzyma i wybuchnie zbierającą złością, ale nagle zauważył, że Hermiona spokojnie jadła kawałek ciasta.
- Co ty, na Merlina, robisz? – wysyczał nienawistnie przez zaciśnięte zęby, ale dziewczyna tylko zlizała czekoladę z palców.
Niewinnie spojrzała w górę na swojego profesora i powiedziała:
- Przepraszam, panie profesorze, ale to był ostatni kawałek ciasta. Ale jeżeli pan chce, to może pan wylizać mój talerz. – Jak gdyby nigdy nic podała mu naczynie.
Na jego twarzy pojawił się grymas, jakiego nikt ze zgromadzonych nie widział u niego przez ostatnie siedem lat nauki.
- WYNOCHA! W TYM MOMENCIE WSZYSCY MAJĄ SIĘ WYNIEŚĆ! PANNO GRANGER, SZLABAN O ÓSMEJ WIECZOREM! NATYCHMIAST WYJŚĆ! – ryknął. Uczniowie wybiegli z klasy, nie oglądając się za siebie.
- W mordę hipogryfa, Hermiono! Nigdy wcześniej nie widziałem go tak rozwścieczonego! – wyraził swoje zdanie Harry.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie odjął nawet punktów? – dodał Ron.
- Wiedziałam, że będzie wściekły. Chyba nie powinnam była pytać czy chce wylizać talerz – przyznała Hermiona, czując się prawie winną, ale przypomniała sobie o szlabanie.
- Dasz sobie z nim radę na szlabanie? – zatroszczył się Potter.
- Jest potwornie wściekły! – powiedział rudzielec.
- Nic mi nie będzie – przekonywała dziewczyna. – No, przecież mnie nie zabije! – Chłopcy nie wyglądali na całkowicie przekonanych.
***
Po kolacji dyrektor przyszedł do Snape’a, który pracował nad eliksirem w swoim prywatnym laboratorium.
- Jak ci idzie z eliksirem, Severusie? – zapytał.
- Nie robię takich postępów, jakich mógłbym oczekiwać – warknął wyraźnie zirytowany Snape. – Potrzebuję więcej czasu – powiedział, krzywiąc się nieznacznie.
- Severusie, wiem, że teraz to dla ciebie ciężki okres i obiecałem, że nie będę się wtrącał dopóki to nie zacznie mieć wpływu na twoją pracę nauczyciela – rzekł Albus.
- To nie ma wpływu na moje lekcje – wysyczał. – Nie moją winą jest to, że muszę uczyć kretynów, którzy potrzebują niańki nawet przy warzeniu najprostszych eliksirów!
- Severusie, uspokój się. Wiem, że możesz uczyć. Martwię się po prostu o twój temperament. Zawsze byłeś surowym wykładowcą i pozyskałeś ich szacunek, ale ostatnio chyba zaczynasz go tracić. – Mistrz eliksirów rzucił swojemu pracodawcy wyzywające spojrzenie. - Uważaj na siebie, Severusie – poradził mu Dumbledore.
Chociaż chciał się spierać z dyrektorem, w głębi duszy Snape wiedział, że starzec ma rację. Tracił panowanie i nad swoim życiem, i nad uczniami, a najgorsze było to, że nie mógł nic z tym zrobić dopóki nie udoskonali eliksiru, nad którym właśnie pracował.
- Tak, dyrektorze – zadrwił. – A teraz, gdyby był pan tak miły, muszę wrócić do pracy.
Albus przytaknął i wyszedł dalej martwiąc się o swojego mistrza eliksirów.
***
Kilka godzin później ktoś zapukał do drzwi.
- Wejść! – warknął.
Hermiona weszła z wysoko uniesioną głową. Była zdecydowana nie dać mu się upokorzyć, jednak serce waliło jej niczym młot, kiedy podeszła do Snape’a pracującego nad eliksirem.
- Panie profesorze, ja... – zaczęła, niepewna co powiedzieć, ale mistrz eliksirów odwrócił gwałtownie głowę w jej stronę, spojrzeniem wyzywając ją, by powiedziała jeszcze jakieś słowo, więc zamilkła w pół zdania.
- Okazała mi pani dzisiaj całkowity braku szacunku, jeszcze nikt nigdy się na to nie odważył – w jego głosie słychać było czystą podłość. – Jako, że jest pani prefekt naczelną, kara powinna być podwójna. Wyczyści pani moje laboratorium od góry do dołu. Bez użycia magii!
Hermiona skrzywiła się widząc grube warstwy kurzu i brudu, które z pewnością gromadziły się przez wiele długich lat.
- Pan Filch przyniósł tu wiadro i detergenty specjalnie dla pani – zadrwił, wskazując w stronę gdzie znajdowały się przybory.
Dziewczyna chwyciła wiadro i nalała do niego wody, po czym dolała trochę środka czyszczącego. Zataszczyła kubeł w drugi koniec laboratorium, by być jak najdalej od pracującego profesora. Zanurzyła szmatę i poczuła, że woda jest zaledwie ciepła. Podniosła głowę, by upewnić się, że Snape nie patrzy, ostrożnie wyciągnęła różdżkę i podgrzała zaklęciem.
Delikatnie zdjęła z półek wszystkie książki i poukładała na stole, chcąc je później odłożyć dokładnie w tej samej kolejności. Ostatnią rzeczą, której potrzebowała był szlaban otrzymany od Snape’a za wprowadzenie bałaganu w księgozbiorze.
Mistrz eliksirów kontynuował swoją pracę i ani razu nie spojrzał i nie odezwał się do dziewczyny. Całą swą uwagę poświęcił eliksirowi, co ją zaintrygowało. Chciała wiedzieć nad czym pracuje, ale nie miała odwagi zapytać.
Po kilku godzinach, zdołała wyczyścić większą część laboratorium tak, że nie było ani jednej plamki. Bolały ją ręce i plecy. Zorientowawszy się, że profesor mówił poważnie, iż nie zamierza jej wypuścić dopóki nie wyczyści całego pomieszczenia, postanowiła sprzątać dalej.
Po raz dwudziesty zmieniła wodę, przy okazji podgrzewając ją zaklęciem. Podniosła głowę, ale tym razem Snape’a nie było w pomieszczeniu. Ciekawość wzięła górę nad obowiązkiem i zaniosła wiadro w miejsce, gdzie profesor pracował nad swoim eliksirem. Sprzątając, próbowała rzucić okiem na miksturę, która przez ostatnie kilka godzin pochłaniała uwagę mistrza eliksirów. Skrupulatnie sprzątając miejsce przy miejscu zbliżała się powoli do kociołka, co chwilę sprawdzając czy Snape jej przypadkiem nie widzi. Kiedy sprzątnęła podłogę wokół kociołka, zajrzała do niego i zobaczyła nieznaną jej, ciemnozłotą substancję. Zauważywszy notatki leżące obok spróbowała je odszyfrować.
Kiedy zobaczyła słowa „uszkodzone”, „Crucio” i „nerw” była coraz bardziej zaintrygowana. Dyskretnie wyciągnęła różdżkę i stary kawałek pergaminu z kosza na śmieci. Stuknęła w niego różdżką i zaczęła kopiować słowa notatek. Szybko zwinęła pergamin i wcisnęła go do kieszeni, akurat w tym momencie, w którym profesor wszedł do laboratorium.
- Co robisz? – wysyczał.
- Sprzątam, panie profesorze. – Odwróciła się w jego stronę, pokazując mokrą szmatę.
- Idź sprzątać gdzie indziej – warknął. – Nie wolno ci się tu zbliżać.
Hermiona przeniosła się w inną część laboratorium, by posprzątać i tam.
Skończyła dopiero o drugiej nad ranem.
- Profesorze Snape, już skończyłam – powiedziała, a po głosie słychać było jak bardzo jest zmęczona. Nie spojrzawszy nawet w jej stronę Snape powiedział:
- Możesz iść.
Dziewczyna opuściła szybko laboratorium, zanim zdążył dodać cokolwiek.
Weszła do swojego pokoju i wyciągnęła skopiowane notatki. Była zbyt zmęczona, by je przeczytać, więc schowała je do szkatułki i poszła spać.
***
Następnego ranka Hermiona ziewnęła, siadając przy swoich przyjaciołach w Wielkiej Sali.
- Co on ci zrobił, Hermiono? Był wściekły albo złośliwy? Jak długo cię tam trzymał? – zatroskała się Ginny, widząc zmęczoną przyjaciółkę.
- Kazał mi wysprzątać swoje laboratorium od góry do dołu – powiedziała, a grupa wydała z siebie jęk. – Bez użycia magii – dodała, a reszta się skrzywiła. – Ręce bolą mnie tak strasznie, że ledwo mogę nimi poruszać. Następnym razem, kiedy będę chciała pyskować – obezwładnijcie mnie.
Minął tydzień i Hermiona doszła do wniosku, że nie będzie nadużywać swojego szczęścia, nawet jeżeli Snape nadal będzie podły. Zajęli swoje zwykłe miejsca w klasie eliksirów i czekali aż przyjdzie profesor.
- Hej, Granger! Jakieś niezapowiedziane przyjęcie urodzinowe? – zapytał Draco z pierwszego rzędu.
- Nie dzisiaj, Draco – parsknęła. – A co?
- Miałem nadzieję, że Snape odwoła lekcję – odparł.
- Nie dzisiaj, panie Malfoy – warknął profesor, który właśnie wszedł do klasy i usłyszał ostatnie zdanie. – Nie mam zamiaru tolerować żadnych wybryków na tych lekcjach. Jeżeli ktokolwiek z was odważy się jeszcze raz powtórzyć to, co wydarzyło się w zeszłym tygodniu, gwarantuję, że dostanie tygodniowy szlaban – rzekł, a kiedy tak stał na przedzie klasy z rękami skrzyżowanymi na piersi w jego głosie wyczuć można było nienawiść. – Jesteście tu po to, żeby się uczyć. Nic więcej. Zapamiętajcie to sobie. – Spojrzał po wszystkich, zupełnie tak, jakby tylko czekał aż ktoś się odezwie, ale uczniowie siedzieli ze spuszczonymi głowami modląc się, aby lekcja skończyła się jak najszybciej.
Snape spojrzał na Hermionę, która odważnie patrzyła mu prosto w oczy, by pokazać, że się go nie boi. W końcu nauczyciel pierwszy odwrócił wzrok i rozpoczął lekcję. Słuchała każdego słowa i robiła skrupulatne notatki, nie chciała zostać zaskoczona znienacka.
Kiedy profesor krążył po sali, dziewczyna zauważyła, że jego skóra jest bledsza niż zwykle, a włosy jeszcze bardziej przetłuszczone. Kiedy ją mijał, zauważyła, że Snape wcale nie wydziela żadnej woni, co znaczyło, ze musiał używać zaklęcia, które eliminowało zapachy. Jego ubrania były luźniejsze, tak, jakby stracił ostatnio na wadze. Zastanowiło ją to, ponieważ profesor był pedantyczny jeżeli chodziło o wygląd. Ron zawsze nazywał go „Przetłuszczonym Dupkiem”, ale włosy profesora nigdy nie były przetłuszczone, a jego ubrania zawsze wyglądały na świeżo wyjęte z szafy i wyprasowane. „Nie, coś mi tu nie gra”, pomyślała. Przyglądała mu się jeszcze, kiedy przechodził przez kla...
- NO WIĘC, PANNO GRANGER – warknął. – Nie mam całego dnia. Jak brzmi odpowiedź?
Zaskoczył ją. Rozejrzała się po sali i zorientowała się, że odpłynęła na moment myślami.
- Ja... ja nie wiem, panie profesorze – wyjąkała.
- Wspaniale – uśmiechnął się szyderczo. – Wreszcie dożyłem dnia, kiedy panna Granger nie zna odpowiedzi na pytanie.
- Czy mógłby pan je powtórzyć? – zapytała.
- Myśli pani, że mam czas na powtarzanie w kółko czegoś, co już wcześniej powiedziałem dość wyraźnie? – wysyczał. – Jeżeli nie potrafi pani ujarzmić tego kędzierzawego mopa, zwanego włosami, tak, żeby nie zasłaniał pani uszu i nie ograniczał słuchu, to proponuję się tego nauczyć!
Przez klasę przeszedł niski jęk i wszystkie oczy zwróciły się w stronę Hermiony. Kilka lat temu, w takiej sytuacji dziewczyna uciekłaby z klasy z płaczem, ale wojna ją zahartowała. Wstała i oparła się dłońmi o ławkę patrząc gniewnie na profesora.
- Jak pan śmie? – warknęła. – Jak pan śmie kpić z mojego wyglądu tylko dlatego, że nie usłyszałam pańskiego pytania?
Klasa zamarła w bezruchu i czekała na rozwój wypadków. Hermiona natomiast kontynuowała:
- Ja przynajmniej codziennie myję moje włosy. Może chciałby pan pożyczyć trochę szamponu, profesorze Snape?
Reszcie klasy dech zaparło ze zdziwienia i wszyscy pochowali się pod ławkami czekając tylko na to, aż kłócąca się para wyciągnie różdżki.
- PANNO GRANGER, PROSZĘ SIĘ WYNIEŚĆ Z MOICH LEKCJI! CHCĘ PANIĄ WIDZIEĆ W MOIM LOCHU DZIŚ WIECZOREM. ROZPOCZNIE PANI TYGODNIOWY SZLABAN! – ryknął Snape.
Hermiona zebrała swoje książki, cały czas patrząc w oczy profesora.
- Postaram się przynieść szampon. – Uśmiechnęła się złośliwie i wyszła.
Maszerowała korytarzem, trzęsąc się z powodu tego, co właśnie miało miejsce. Nigdy w swoim życiu nie odezwała się do nauczyciela w ten sposób. Łzy same płynęły jej z oczu, i dalej po policzkach. Przyspieszyła kroku, chciała jak najszybciej dotrzeć do swojego pokoju.
Kiedy już się wypłakała, usiadła na łóżku i próbowała zrozumieć swoje zachowanie. Jeszcze raz oceniła każdą sytuację, która doprowadziła ją do takiego, a nie innego stanu i doszła do wniosku, że wszystkiemu winien jest Snape. Wracając myślami do swojego pierwszego szlabanu, przypomniała sobie o notatkach, które skopiowała i wydobyła je ze swojej szkatułki.
Mówiły o eliksirze, który miałby w jakiś sposób zniwelować lub całkowicie zwalczać efekty po klątwie Cruciatus. Przeczytała listę ingrediencji, przypominając sobie ich właściwości. Kilku z nich nie rozpoznawała. Patrząc na zegarek, zobaczyła, że lekcja eliksirów trwać będzie jeszcze godzinę, więc wybrała się do biblioteki. Jako prefekt naczelna miała kilka dodatkowych przywilejów, w tym dostęp do działu zakazanego.
No siemanko :) Zareklamowałaś się u mnie na blogu, więc pomyślałam, że sobie poczytam :). Zacznijmy od plusów. Parę sytuacji było naprawdę śmiesznych, to z propozycją wylizania talerza było niezłe :). No i rozśmieszyło mnie też to z szamponem. Ale mam jedno ale. Coś mi się wydaje, że Snape odejmuje u cb zdecydowanie za dużo punktów ustosunkowując się do książek pani Rowling. Pięćdziesiąt punktów za zwykłą rozmowę na lekcji? Przecież tyle zostało odjęte głównym bohaterom podczas próby pokonania niebezpiecznego trolla ( nie posłuchali się rozkazowi co mogłoby się odbić nawet na ich życiu ). Coś mi się zdaje, że naprawdę trochę z tymi punktami przesadzasz, nawet Snape nie odejmowałby ich tyle. Ciekawi mnie ten wątek z eliksirem przygotowywanym przez mistrza eliksirów, może to jakaś czarno-magiczna mikstura? Bo skoro w notatkach wspomniał coś o Crucio.. ale to się zaraz zobaczy.
OdpowiedzUsuńCałościowo wszystko gra, ale jakiegoś wielkiego zachwytu nie ma. Jak na mój gust, troszkę za długi ten rozdział, sprawdzałam w open office i zajął ci aż 5 stron, momentami ciężko było mi się skupić i pojawiał mi się symptom "omijania" ( ale nie martw się i tak przeczytałam dokładnie całość :) ) Myślę, że coś jest też w tym czerwonym kolorze i cienkich literkach, pewnie to też trochę przez to ciężko mi się czytało :). Mogłabyś zmienić tło na jakiś jaśniejszy kolor, albo jakiś motyw i zrobić ciemne (ale nie jaskrawe) litery. Wiem, że ci się może wydawać, że się czepiam, ale byłam już na naprawdę wielu blogach i zdecydowanie dłużej zostawałam tam, gdzie tekst łatwo się czytało. To chyba tyle, nie mam więcej zastrzeżeń :). Ciekawa jestem co tam dalej naskrobałaś, pa pa :)
tytankiwschodu.bloog.pl
Hejka :p Trafiłam ostatnio na twojego bloga, ale dopiero teraz miałam czas żeby zajrzeć. Po przeczytaniu 1 rozdziału jestem bardzo zadowolona, momentami śmiałam się sama do siebie. Wyłapałam parę błędów interpunkcyjnych, ale komu się to nie zdarza :p. Jeżeli dasz radę to informuj mnie o nowych rozdziałach.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie : http://aquasenshi.blogspot.com/